Przychodzi facet do lekarza...

2012-05-21 06:24

 

Parę dni temu napisałem o chorobie, która mnie dopadła… Przy okazji wizyty w przychodni miałem okazję po raz kolejny poczekać w kolejce do lekarza. Ale o tym za chwilę. Wcześniej przyszło się przecież zmierzyć z rejestracją. O, tutaj to jest ciekawie. Właściwie panie rejestratorki (zdarzają się panowie) potrafią nawet „uleczyć” pacjenta przed dotarciem do lekarza. 
 
Sprawdziłem na własnym przypadku. W połowie marca lekarz rodzinny stwierdził u mnie ostre zapalenie ucha. Ze skierowaniem, na którym wyraźnie opisano ten stan przybyłem do przychodni. Pani rejestratorka zapisała mnie do laryngologa na… maj. Próbowałem wyjaśnić, że tu chodzi o pomoc w ostrym przypadku. „Nic nie poradzę, kolejka jest” – odparła i zapytała, czy jestem zainteresowany wizytą w maju. Zapisałem się…
 
Tym razem czekałem w przychodni lekarzy rodzinnych. Przede mną były jeszcze dwie osoby. I nagle wpadła jakaś pani z prośbą, by ją przepuścić, bo ona „tylko po receptę”. Inna pani odpowiedziała jej grzecznie, że ona również czekam tylko po receptę. Na co tamta odparła, że ta czekająca „na pewno kłamie”, a potem do wszystkich, że „korona z głowy państwu nie spadnie jak mnie przepuścicie”. A gdy otworzyły się drzwi gabinetu wpadła tam jak burza krzycząc do lekarki, że ona chce tylko receptę i jej się spieszy. Właściwie to nikt nawet się nie oburzył, ale wszyscy zanosili się śmiechem.
 
Pani była już w gabinecie, ale przyszła następna, pytając kobietę czekającą przede mną:
- Przepraszam, który teraz numerek wszedł?
- Trudno powiedzieć, ale ja jestem następna.
- A na którą pani ma?
- Nie wiem, nie dostałam numerka, czekam na swoją kolej jak wszyscy.
- Ja mam na 11.00, jest 11.00, więc wchodzę – pokazała numerek (21). No i weszła…
Po dłuższej chwili już sam zostałem na poczekalni. Ale przyszła kolejna pani z zapytaniem, na którą mam godzinę.
- Na 11.10.

 

- Ja mam na 11.00 – odpowiedziała mi z pewnością w głosie.
- Na 11.00 miała już tu jedna pani i przed chwilą wyszła z gabinetu.
- Niemożliwe, pan kłamie i jest bezczelny. Ja tu z pracy się zwolniłam i nie mam czasu na zbędne kłótnie.
- Nie zamierzam się z panią kłócić, więc pani ustąpię.
-  Cóż za chamstwo! Ciśnienie mi się podniosło! Nie robi mi pan łaski.
W końcu wszedłem do gabinetu przed godziną 12.00. Pani doktor wypisywała mi receptę, ja tymczasem usłyszałem przez drzwi: „Proszę pani, ja miałam na 11.30 i mam numerek 21!”…